Już słyszę te
otwierające się w kieszeniach nacjonalistów scyzoryki oraz szelest
kwiatów w rękach komunizujących staruszków. Jednak zanim
którykolwiek z tych atrybutów będzie na tyle blisko, aby mógł
mnie pokaleczyć... różany kolec, polecam przeczytać felieton do
końca.
Gdy wyżej
wymieniony Gruzin pokonał swojego niedawnego sojusznika przystąpił
razem z kolegami z Wielkiej Koalicji Antynazistowskiej do
ostatecznego porządkowania przyszłego świata. Spośród wielu
koncepcji alianci zachodni wybrali w końcu jeden podział stref
okupacyjnych Niemiec. Ogólny zarys wszystkich połączonych stref
nie różnił się zbytnio od tych z 1937 roku. Widząc ten stan
rzeczy Stalin przeniósł granicę polsko-niemiecką na linię rzek
Odry i Nysy Łużyckiej. Nie wiadomo czy chciał osłabić Niemcy,
zrekompensować utratę Lwowa i Wilna, docenić (mimo wszystko)
wysiłek wojenny narodu polskiego, czy po prostu nagrodził nas za
spłodzenie autora jego ulubionej powieści. Fakt faktem, oparł
granice naszego państwa o na wschodzie i zachodzie o rzeki, dając
nam w ten sposób mocne pozycje obronne na wypadek wojny w obu stron.
Porównując granicę z tymi z okresu międzywojennego. Obecne ją
jednoznacznie lepsze. Trafił nam się obszar doskonale rozwinięty
gospodarczo kosztem obszarów zawsze określanych jako bardzo biedne.
Dajmy na to Wileńszczyzna była najbiedniejszym obszarem II
Rzeczypospolitej. Obszar Lwowa był niewiele bogatszy i pozostaje
taki do dziś. Porównajmy to z zachodem, gdzie do dziś znajduje się
większość linii kolejowych.
Potem na skutek
Akcja Wisła polska stała się państwem o rzadko spotykanej we
współczesnym świecie jednorodności. Dziś Władymir Putin
prowadzi swoją ekspansyjną politykę w oparciu o mniejszości
narodowe i etniczne. Oficjalnie występując w obronie Rosjan,
Abchazów, Osetyjczyków i innych przedstawicieli rodzaju ludzkiego
wpływa na politykę w regionie i na geopolitykę stawiając znak
zapytania po zdaniu „Co tak naprawdę są warte zapewnienia
sojusznicze NATO?”, a w tym przypadku raczej „Czy należy bronić
kandydatów do NATO?”. W przypadku naszego kraju praktycznie nie ma
takiej liczącej się grupy ludności. Na północy i południu są
co prawda posiadamy pewne mniejszości, jednak są one rozmyte wśród
ludności polskiej i w przeważającej części sami siebie określają
mianem nie tylko mniejszości, ale też Polaków. W tym przypadku
chęć obrony np. Kaszubów przed gnębiącymi ich Polakami
skończyłoby się kompromitacją, ponieważ Kaszubi walczyliby
najpewniej po stronie Polski. Tak, więc skuteczność metod
wykorzystywanych do tej pory byłaby wątpliwa.
Wracają do pytania
zawartego w tytule. Czy Stalin uratował Polaków? Obiektywnie? Tak.
Stalin uratował polaków. Prawdopodobnie nie zamierzał, ale z perspektywy czasu to właśnie zrobił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz