Jedną
z najbardziej kluczowych kwestii w polityce od czasów plemiennych po
współczesność jest umiejętność zdefiniowania wroga i
odróżnienia go od przyjaciela. Słowo „przyjaciel” zostało
użyte dość ironicznie, ponieważ osób odnoszących się „po
przyjacielsku” w dłuższej perspektywie jest niewielu. W tym
sensie bardziej zasadną nazwą wydaje się „sojusznik”.
Znalezienie odpowiedniej osoby lub grupy jest znacznie trudniejsze
niż się wydaje, a nawet w wypadku wybrania najlepszej możliwości
z możliwych na skutek nieprzewidzianych okoliczności nasze wybory
mogą okazać się katastrofalne w skutkach. Należały rozważyć
faktyczne i możliwe cele naszych potencjalnych sprzymierzeńców,
ich siłę, liczebność, chęć ewentualnej pomocy wzajemnej. Należy
także zaznaczyć, że ilość możliwości, z których możemy
wybierać jest ograniczona, a raz podjęta decyzja będzie brzemienna
w skutkach na wiele lat, pokoleń, albo i nawet tysiącleci.
Jednakże,
aby dany układ mógł być trwały, bardzo pożądane jest spoiwo
łączące dane ludy w postaci rodzinnej, plemiennej, kulturowej,
religijnej, handlowej czy szeroko rozumianego interesu, który
utrwala dane struktury. Doskonały przykład stanowią cywilizacje
antyczne i plemienne. Były one bardzo wyraźnie spolaryzowane. Na
terenie zamieszkanym przez dany lud istniały kulty poświęcone
odpowiednim bogom. Oddawanie czci danym bogom oznaczało najpewniej
znajomość pewnych zasad zachowania się w danej grupie. Pewną
płaszczyznę porozumienia mogła dać także chęć obrony dóbr
naturalnych i szlaków handlowych. Jednak to często nie wystarczało.
W czasach przed wymyśleniem ogólnych zasad dyplomatycznych świat
był rozdrobniony na wiele maleńkich państewek w których wyznawano
wiarę w różnych bogów, różniły się tradycjami, zasobami,
językami, gospodarkami, warunkami mikroklimatycznymi itd.
Niezmiernie łatwo było kogoś urazić i narazić się na
niepotrzebny konflikt. Nie wiedząc jak się zachować
najbezpieczniej było podarować prezent, dzięki czemu przełamywano
lody i stopniowo nabierano zaufania do strony przeciwnej.
Większość
takich układów miała uporządkować jakieś doraźne problemy do
czasu trwałego uregulowania sprawy i nie przetrwała upływu czasu.
Podobnie te, których charakter okazał się być ponadczasowy, w
zamyśle najczęściej wcale nie miały takie być. W czasach, gdy
chrześcijaństwo stawało się religią państwową, chciano przy
jej pomocy zjednoczyć różne kulturowo terytoria. Prawdopodobnie
sami cesarze rzymscy nie uwierzyliby, że ta decyzja zdeterminuje
dzieje Europy na ponad półtora tysiąca lat, a nawet wyjdzie daleko
poza jej granice.
Podczas
II wojny światowej wszystkie strony zawierały współprace wedle
własnego uznania Niemcy z ZSRR, ZSRR z Japonią, Polska z Japonią,
Francja z Niemcami, a w tym samym czasie inni walczyli ze sobą. Ten
system sojuszniczy jest na tyle niezrozumiały, że większość
podręczników go pomija.
Sojusz
nie może być jednostronny, ponieważ układ z którego korzysta
tylko jedna strona zyskuje, a inne są niezadowolone nie przyniesie
długotrwałych korzyści nawet stronie uprzywilejowanej. Nawet
najlepszy sojusznik i przyjaciel koniec końców może okazać się
wrogiem. W czasie budowy imperium, rzymianie chętnie korzystali z
siły militarnej sojuszników, ale nie chcieli dzielić się z nimi
prawami przysługującymi tylko rzymianom co doprowadziło do wojny
ze sprzymierzeńcami toczącej się w latach 91 p.n.e.-88 p.n.e.
Zawiązana w ten sposób konfederacja plemion przysporzyła miastu
nad Tybrem wielu zmartwień, a nawet mogła przyczynić się do
upadku państwa. Bunt osłabł dopiero w momencie, gdy rzymianie
naprawdę zaczęli rozszerzać prawa obywatelskie na zbuntowane ludy.
Kilkaset lat później, po wycofaniu się rzymian z Brytanii
miejscowa ludność miała pewien kłopot. Byli bogaci, a okalające
je ludy biedniejsze, chciwe i wojowniczo nastawione. Dla
bezpieczeństwa postanowiono nająć saskich najemników. Ci na
początku ich ochraniali, ale jak tylko spostrzegli ile mają bogactw
sami postanowili objąć we władanie wyspę i wziąć brytów w
niewolę.
W
czasach bardziej współczesnych jednostronność sojuszu oznacza
jego koniec nawet w państwach autorytarnych i totalitarnych.
Prawdopodobnie żaden dyktator nie utrzyma się u władzy bez
poparcie odpowiednich grup, a i tak zawsze ktoś może dokonać
fizycznej eliminacji dyktatora przy pomocy pistoletu lub zwykłego
noża. Jednakże w XX wieku najkrwawsi dyktatorzy najczęściej
umierali z powodów naturalnych. Aby to było możliwe, musieli
zawrzeć sojusz z grupą legalizującą jego rządy i jednocześnie
dyktator musi zatwierdzić prawa tej grupy oraz zapewnić o
bezkarności wynikającej z działań mających na celu przedłużenie
władzy, co oznacza usuwanie zagrożeń faktycznych i teoretycznych.
Dokładnie pod ten wzorzec podpada Stalin. Nie mógłby on rozciągnąć
władzy dyktatorskiej bez poparcia ze strony stworzonego przez siebie
aparatu, który w każdej chwili mógł się go fizycznie pozbyć.
Być może właśnie dlatego różnego rodzaju dyktatorzy lubią
wyprawiać imprezy na swoją cześć mówiące jak bardzo lud ich
kocha.
W
powszechnej świadomości przyjęła
się zasada obowiązku
dotrzymywania zobowiązań
sojuszniczych. Nie zawsze
jest ona repektowana.
Dzieje się tak raczej
wśród sojuszników równych stanem wobec siebie, z
pozostałymi sprawa może wyglądać zupełnie inaczej.
W czasach międzywojennych
Wielka Brytania i Francja zawierały sojusze
z krajami Europy
Środkowej
ponieważ obawiały się
potęgi Niemiec i chciały
wpędzić je w działania na dwóch frontach.
Fakt, że po ataku na
Czechosłowację premier Neville
Chamberlain zaakceptował likwidację
tego państwa potwierdza
tę myśl.
Po powrocie do
kraju wymachiwał bezwartościowym papierkiem mówiąc, że udało
się utrzymać pokój kosztem dalekiego kraju na wschodzie. Ten
daleki kraj był przy granicy z Polską i
zapewnienia dla nas
też nie byłyby respektowane,
a mimo to nasi
politycy odrzucili propozycję sojuszu wysunięte przez
III Rzeszę. Jak
można było się spodziewać w 12 dniu wojny na Francja
i Anglia na spotkaniu w Abvill postanowiły, że nie udzielą Polsce
żadnej pomocy. Niedługo
później Brytyjczycy
zaczęli przywiązywać większą wagę do ZSRR jako sprzymierzeńca
w walce z Niemcami niż do
polaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz