Opis bloga

Blog nie powstał w celu przypodobania się komukolwiek, ale też treść w nim zamieszczona nie jest w żaden sposób uwłaczający. Zawiera wiele wpisów i wypowiedzi na różnorakie kwestie, które w jakiś sposób mnie zaintrygowały. Można tutaj znaleźć działy poświęcone felietonistyce, opowiadaniom, wiersze, a także wpisy bezpośrednio odnoszące się do polityki.

niedziela, 2 września 2012

Przyjaciel i wróg


Jedną z najbardziej kluczowych kwestii w polityce od czasów plemiennych po współczesność jest umiejętność zdefiniowania wroga i odróżnienia go od przyjaciela. Słowo „przyjaciel” zostało użyte dość ironicznie, ponieważ osób odnoszących się „po przyjacielsku” w dłuższej perspektywie jest niewielu. W tym sensie bardziej zasadną nazwą wydaje się „sojusznik”. Znalezienie odpowiedniej osoby lub grupy jest znacznie trudniejsze niż się wydaje, a nawet w wypadku wybrania najlepszej możliwości z możliwych na skutek nieprzewidzianych okoliczności nasze wybory mogą okazać się katastrofalne w skutkach. Należały rozważyć faktyczne i możliwe cele naszych potencjalnych sprzymierzeńców, ich siłę, liczebność, chęć ewentualnej pomocy wzajemnej. Należy także zaznaczyć, że ilość możliwości, z których możemy wybierać jest ograniczona, a raz podjęta decyzja będzie brzemienna w skutkach na wiele lat, pokoleń, albo i nawet tysiącleci.


Jednakże, aby dany układ mógł być trwały, bardzo pożądane jest spoiwo łączące dane ludy w postaci rodzinnej, plemiennej, kulturowej, religijnej, handlowej czy szeroko rozumianego interesu, który utrwala dane struktury. Doskonały przykład stanowią cywilizacje antyczne i plemienne. Były one bardzo wyraźnie spolaryzowane. Na terenie zamieszkanym przez dany lud istniały kulty poświęcone odpowiednim bogom. Oddawanie czci danym bogom oznaczało najpewniej znajomość pewnych zasad zachowania się w danej grupie. Pewną płaszczyznę porozumienia mogła dać także chęć obrony dóbr naturalnych i szlaków handlowych. Jednak to często nie wystarczało. W czasach przed wymyśleniem ogólnych zasad dyplomatycznych świat był rozdrobniony na wiele maleńkich państewek w których wyznawano wiarę w różnych bogów, różniły się tradycjami, zasobami, językami, gospodarkami, warunkami mikroklimatycznymi itd. Niezmiernie łatwo było kogoś urazić i narazić się na niepotrzebny konflikt. Nie wiedząc jak się zachować najbezpieczniej było podarować prezent, dzięki czemu przełamywano lody i stopniowo nabierano zaufania do strony przeciwnej.

Większość takich układów miała uporządkować jakieś doraźne problemy do czasu trwałego uregulowania sprawy i nie przetrwała upływu czasu. Podobnie te, których charakter okazał się być ponadczasowy, w zamyśle najczęściej wcale nie miały takie być. W czasach, gdy chrześcijaństwo stawało się religią państwową, chciano przy jej pomocy zjednoczyć różne kulturowo terytoria. Prawdopodobnie sami cesarze rzymscy nie uwierzyliby, że ta decyzja zdeterminuje dzieje Europy na ponad półtora tysiąca lat, a nawet wyjdzie daleko poza jej granice.

Podczas II wojny światowej wszystkie strony zawierały współprace wedle własnego uznania Niemcy z ZSRR, ZSRR z Japonią, Polska z Japonią, Francja z Niemcami, a w tym samym czasie inni walczyli ze sobą. Ten system sojuszniczy jest na tyle niezrozumiały, że większość podręczników go pomija.

Sojusz nie może być jednostronny, ponieważ układ z którego korzysta tylko jedna strona zyskuje, a inne są niezadowolone nie przyniesie długotrwałych korzyści nawet stronie uprzywilejowanej. Nawet najlepszy sojusznik i przyjaciel koniec końców może okazać się wrogiem. W czasie budowy imperium, rzymianie chętnie korzystali z siły militarnej sojuszników, ale nie chcieli dzielić się z nimi prawami przysługującymi tylko rzymianom co doprowadziło do wojny ze sprzymierzeńcami toczącej się w latach 91 p.n.e.-88 p.n.e. Zawiązana w ten sposób konfederacja plemion przysporzyła miastu nad Tybrem wielu zmartwień, a nawet mogła przyczynić się do upadku państwa. Bunt osłabł dopiero w momencie, gdy rzymianie naprawdę zaczęli rozszerzać prawa obywatelskie na zbuntowane ludy. Kilkaset lat później, po wycofaniu się rzymian z Brytanii miejscowa ludność miała pewien kłopot. Byli bogaci, a okalające je ludy biedniejsze, chciwe i wojowniczo nastawione. Dla bezpieczeństwa postanowiono nająć saskich najemników. Ci na początku ich ochraniali, ale jak tylko spostrzegli ile mają bogactw sami postanowili objąć we władanie wyspę i wziąć brytów w niewolę.

W czasach bardziej współczesnych jednostronność sojuszu oznacza jego koniec nawet w państwach autorytarnych i totalitarnych. Prawdopodobnie żaden dyktator nie utrzyma się u władzy bez poparcie odpowiednich grup, a i tak zawsze ktoś może dokonać fizycznej eliminacji dyktatora przy pomocy pistoletu lub zwykłego noża. Jednakże w XX wieku najkrwawsi dyktatorzy najczęściej umierali z powodów naturalnych. Aby to było możliwe, musieli zawrzeć sojusz z grupą legalizującą jego rządy i jednocześnie dyktator musi zatwierdzić prawa tej grupy oraz zapewnić o bezkarności wynikającej z działań mających na celu przedłużenie władzy, co oznacza usuwanie zagrożeń faktycznych i teoretycznych. Dokładnie pod ten wzorzec podpada Stalin. Nie mógłby on rozciągnąć władzy dyktatorskiej bez poparcia ze strony stworzonego przez siebie aparatu, który w każdej chwili mógł się go fizycznie pozbyć. Być może właśnie dlatego różnego rodzaju dyktatorzy lubią wyprawiać imprezy na swoją cześć mówiące jak bardzo lud ich kocha.

W powszechnej świadomości przyjęła się zasada obowiązku dotrzymywania zobowiązań sojuszniczych. Nie zawsze jest ona repektowana. Dzieje się tak raczej wśród sojuszników równych stanem wobec siebie, z pozostałymi sprawa może wyglądać zupełnie inaczej. W czasach międzywojennych Wielka Brytania i Francja zawierały sojusze z krajami Europy Środkowej ponieważ obawiały się potęgi Niemiec i chciały wpędzić je w działania na dwóch frontach. Fakt, że po ataku na Czechosłowację premier Neville Chamberlain zaakceptował likwidację tego państwa potwierdza tę myśl. Po powrocie do kraju wymachiwał bezwartościowym papierkiem mówiąc, że udało się utrzymać pokój kosztem dalekiego kraju na wschodzie. Ten daleki kraj był przy granicy z Polską i zapewnienia dla nas też nie byłyby respektowane, a mimo to nasi politycy odrzucili propozycję sojuszu wysunięte przez III Rzeszę. Jak można było się spodziewać w 12 dniu wojny na Francja i Anglia na spotkaniu w Abvill postanowiły, że nie udzielą Polsce żadnej pomocy. Niedługo później Brytyjczycy zaczęli przywiązywać większą wagę do ZSRR jako sprzymierzeńca w walce z Niemcami niż do polaków. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz