Opis bloga

Blog nie powstał w celu przypodobania się komukolwiek, ale też treść w nim zamieszczona nie jest w żaden sposób uwłaczający. Zawiera wiele wpisów i wypowiedzi na różnorakie kwestie, które w jakiś sposób mnie zaintrygowały. Można tutaj znaleźć działy poświęcone felietonistyce, opowiadaniom, wiersze, a także wpisy bezpośrednio odnoszące się do polityki.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Japoński eksport (pop)kulturowy, czyli manga i anime


W Polsce brakuje tradycji komiksowej, za to pokutuje stereotyp każący powtarzać frazes „bajka i komiks są dla dzieci”. Na przekór temu, wielu ich fanów posiada dowody osobiste, a część nawet od bardzo dawna. O ile podchodzą oni do swojego hobby bezkrytycznie, o tyle dla osób niezainteresowanych uchodzą za nieszkodliwych, ale jednak wariatów. Paradoks i przyczyna całego nieporozumienia tkwi w zupełnej nieznajomości tematu. Jeśli komiksy są dla dzieci, to dlaczego na ich podstawie kręci się horrory przeznaczone dla dorosłych? Co jakiś czas media odkrywają na nowo temat komiksu, a zwłaszcza jego japoński odpowiednik mangi, raz określając go jako nowy i ciekawy element kultury współczesnej, a raz jako zagrożenie, z którym należy walczyć i karać wszystkich, którzy mieli z nią kontakt. Fakt, że brutalne i epatujące seksem mangi istnieją, ale najczęściej oryginalnie przeznaczono je dla osób dorosłych, a dorosły wedle ustawodawstwa japońskiego oznacza 21 lat.

Gdy rozpoczynałem zbierać informacje do niniejszego artykułu, wysłałem kilka mejli do sklepów handlujących między innymi mangą i anime, z zapytaniem „Co to jest?”. Większość odpowiedzi była raczej standardowa i mieściła się w kanonie, lecz dwie z nich mnie szczerze rozbawiło i świadczyły o zupełnej ignorancji. Zgodnie ze zdaniem jednego ze sprzedawców to „Chińskie porno bajeczki”. W tym krótkim zdaniu zawarto trzy tezy i wszystkie fałszywe. Po pierwsze, nie chińskie tylko japońskie. Wielu autorów komiksowych z całego świata zapożyczyło mangowy styl rysunków, jednak nie mogą oni posługiwać się nazwą manga, ponieważ została ona zarezerwowana dla twórców japońskich. Stąd w Korei możemy spotkać manhwę, a w Chinach manhuę, odpowiedniki możemy spotkać także w USA i Europie, choć tu raczej z zasady unika się bezpośredniego nawiązywania wprost do mangi, a tym bardziej do anime. Bardzo rozpowszechnione są tworzone przez amatorów, proste stylizowane opowieści komiksowe, nazywane fanfik. Po drugie, podkreślanie kobiecych sylwetek ma na celu przyciągnięcie uwagi, jest to tzw. fanserwis. Nie należy go mylić z twardą erotyką, ponieważ ta funkcjonuje pod nazwą hentai (jap. zboczeniec). Ten gatunek zawsze stanowił margines i gromadził twórców liczących na szybki zarobek, więc nie można go odnosić do całości gatunku. Po trzecie, słowo „bajeczka” ma na celu zaznaczenie, że jest to coś skierowanego dla małych dzieci i niewartego większej uwagi. Skupmy się na etymologi słowa „bajka”, jest to gatunek literacki stworzony w VI w. p.n.e. przez niewolnika Ezopa, często żartobliwy i zawierający morał. Jednak w starożytności nie brakowało bajek odznaczających się sporą wulgarnością i treściami, które dziś sklasyfikowalibyśmy jako porno hard core. Warto zwrócić uwagę na przesyconą seksem oryginalną wersję „Baśni tysiąca i jednej nocy”, aby dojść do wniosku, że przeznaczenie bajki dla dzieci to współczesny wymysł niemający nic wspólnego z rzeczywistością.

Manga posiada bardzo długą tradycję. Pierwszy raz obrazki aspirujące do tego stylu pojawiły się już w XII wieku na rycinach i sprzętach użytku domowego. W XVII wieku wyewoluował gatunek rysunku i malarstwa o nazwie ukiyo-e. Była to „sztuka dla biedaków”, pogardzana i przeznaczona dla szerokich mas, choć powoli dzięki artyście Hinshikawa Moronobu (1618-1694), zyskała uznanie nawet wśród wyższych warstw społecznych. Po rewolucji Meiji (1868 rok), sprzedawano je do Europy, gdzie zyskały uznanie, oddziaływując na tutejszych artystów i przyczyniając się do rozwoju impresjonizmu. Dla Vincenta van Gogha „poszukiwanie japońskiego słońca i barw”, które widział w ukyo-e, stały się na pewien okres głównym elementem jego sztuki. W pierwszej połowie XX wieku, Japończycy przebywający we Francji, Niemczech i Wielkiej Brytanii, zetknęli się z nowym wynalazkiem, czyli kinematografem. W drodze eksperymentów stwierdzono, że ustawiając kolejno po sobie rysunki z narysowanymi postaciami i zmieniając je w odpowiednim tempie, można uzyskać złudzenie ruchu, podobne do ruchu prawdziwych postaci. W ten sposób powstał film animowany, kojarzony wtedy ze sztuką awangardową. W 1918 roku Kitayama Seitarō zaprezentował film „Momotaro”, który z miejsca stał się wielkim sukcesem. W tym momencie manga przekształciła się w anime, czyli japoński film animowany. W latach 30, w Japonii doszło do kolejnego zamachu stanu, tym razem zakończonego militaryzacją państwa. I manga i anime zostały podporządkowane celom propagandy. Wybór tematów został znacznie okrojony, ale wbrew pozorom, wcale nie oznaczało to zmniejszenia pomysłowości twórców. Po obaleniu cesarstwa i wprowadzeniu monarchii konstytucyjnej w 1947 roku, odżyły hamowane przez lata pomysły i tendencje w dziedzinie mangi. Niestety był to też kilkunastoletni okres zastoju w wielu dziedzinach gospodarki japońskiej. Przemysł filmowy nie stanowił tutaj wyjątku. Przełom nastąpił dopiero w latach 60, objawiający się tym, że nowo powstałe studia wreszcie przestały upadać niedługo po ich założeniu. Jedną z kluczowych postaci okazał się być Osamu Tezuka. Jego seriale stały się synonimami sukcesu, można tu wymienić „Sally czarownica”, „Czarodziejskie zwierciadło”, a „Astro Boy”, do dziś stanowi kopalnie pomysłów dla inżynierów z dziedziny robotyki. Na skutek przemian społecznych z lat 70, zapanowała moda na nowe gatunki, alternatywne światy fantasy, epickie, ale i schematyczne opowieści science-fiction o wielkich humanoidalnych robotach (mechy) i herosach, pojawiła się też przemoc i seksualność. To wtedy zaczęły się pojawiać takie tytuły jak „Tygrysia maska”, „Generał Daimos”, „Bia – czarodziejskie wyzwanie”, „Yattaman”, czy „Pszczółka Maja”. W dekadzie lat 80, anime stało się najbardziej dochodową gałęzią japońskiej produkcji filmowej, a to dzięki zainteresowaniu, jakim zaczęły cieszyć się za granicą oraz temu, że wytwórnie zachodnie popadły w odrętwienie, ograniczyły produkcję i liczyły na dochody z dotychczasowego dorobku. Co więcej, nie przyszło im do głowy, żeby powrócić do powojennych korzeni i poruszać poważne treści, komediowe, albo satyrę. Tymczasem, twórcom japońskim czas upływał pod znakiem promocji nowych pomysłów. Światło dzienne ujrzały tak legendarne dzieła cyberpunka, jak „Akira”, dzięki któremu wzrosło zainteresowanie gatunkiem poza „krajem kwitnącej wiśni”. A także filmy obyczajowe i komedie jak „Gigi”, „Maison Ikkoku” i „Touch”, które wielu fanów wspomina z nostalgią. W następnej dekadzie rozwijano nurt cyberpunkowy i zrealizowano wiele wiekopomnych produkcji „Slayers”, „Evangelion”, „Ghost in the Shell”, „Cowboy Bebop”, „Wirtualna Lain”, „X”, „Księżniczka Mononoke” i inne. O rosnącym wpływie na popkulturę świadczyły fakty. Miażdżącą większość kreskówek emitowanych w polskiej telewizji wyprodukowano właśnie w Japonii, Ghost in the Shell stał się inspiracją dla „Matrixa”, a Księżniczka Mononoke w 1997 roku pobiła piętnastoletni rekord E.T., wyznaczony w sumie pieniędzy zarobionych w dniu premiery. Palnę pierwszeństwa, odebrał jej dopiero Titanic. Lata 90 przyniosły także komercjalizację, która z czasem narastała. Na początku obecnego wieku ukazało się kilka tytułów wartych uwagi „Wolf's Rain”, „Samurai Champloo”, „Planetes”, „Metropolis”, „Steamboy”, „Witch Hunter Robin”, „Ghost in the Shell: SAC”. Dziś mangi i anime tworzy się tak, aby zadowolić, jak największą rzeszę widzów, coraz częściej powiela się stare schematy, co nie wpływa pozytywnie na jakość scenariuszy. Pomimo to, nadal można trafić na prawdziwe perełki. Manga i anime mają olbrzymi wpływ na pogrążoną w kryzysie gospodarkę japońską, o czym świadczą słowa byłego premiera Yukio Hatoyama, który chciał o nią oprzeć ekonomie państwa.

Bardzo często opisują nietuzinkowe historie, które od wielu lat zdobywają nagrody na całym świecie w tym w te w naszym kraju. Postaci „bohaterów” nie są ani dobre, ani złe, ich postępowanie zależy od tego, co w danej chwili leży w ich interesie. Twórcy często podejmowali tematy, które w Polsce były jeszcze niezauważalne np. „Wirtualna Lain” opowiada o uzależnieniu od komputera. Z kolei anime „Ergo Proxy” zawiera mnóstwo nawiązań do mitologii greckiej, szeroko rozumianej filozofii, popkultury, religii, literatury, malarstwa i teatru. „Planetes” zajęło się kwestią podróży kosmicznych i problemami, z którymi naprawdę będziemy mieli do czynienia np. kosmiczne śmieci. Nawet „Metropolis”, pomimo infantylnej kreski, mówi o poważnych kwestiach politycznych, typu człowieczeństwo, zamach stanu, zabójstwa polityczne i wykluczenie społeczne powodowane biedą.

Manga to specyficzny rodzaj czarno-białego komiksu, a w tłumaczeniu oznacza dosłownie „niepohamowane obrazki”. Manga ma własną stylistykę, posiada niezliczoną ilość gatunków, przeznaczonych dla każdej grupy wiekowej i zawodowej. W swojej ojczyźnie, czytają ją uczniowie i uczennice, studenci i studentki, gospodynie domowe i szefowie firm oraz wszyscy inni. Większość z nich kupuje kolejne tomiki, aby je przeczytać, pośmiać się i wyrzucić do śmieci. Fani, dla których kolekcjonowanie mang i związanych z nimi gadżetów stało się sensem życia, są traktowani jako odszczepieńcy i określa się ich pogardliwym słowem Otaku. Została wytworzona przez odmienną kulturę, więc porusza tematy w inny sposób. Miesza wątki i kanony gatunków, zupełnie nie dbając o konteksty, które my rozumiemy same przez się. Dlatego możemy odebrać w fabułę w sposób zupełnie nie przewidziany przez twórców. Ten dysonans przybiera raz zabawne, raz groteskowe, raz żenujące, a raz straszne konsekwencję. Dla przykładu zdarzyły się oskarżenia o propagowanie nazizmu, podczas gdy autorowi chodziło tylko o podkreślenie elementu estetycznego człowieka w mundurze. Jeszcze kilka lat temu można było też odnaleźć w internecie błagalne posty o treści „Ratunku moje dziecko wyjeżdża na spotkanie sekty animowców”. Mangomania zataczała w ostatnich latach coraz większe kręgi, o czym świadczy fakt, że zauważyli ją reklamodawcy i twórcy tandetnych piosenek. Także wiele animowanych produkcji zachodnich wydają się inspirowanych anime. Popularne ekranizacje włoskich komiksów „W.I.T.C.H.” i „Klub Winx”, przypominają gatunek magical girl. Obecnie mangomania w naszym kraju wyhamowała. Najbardziej znaczące firmy zajmujące się wydawaniem mangi i anime ograniczyły działalność lub ją porzuciły. Trudno jest odgadnąć, jaka przyszłość ją czeka. Będąc w telewizji w latach 90-tych, po prostu trafiła w swój moment i dawała coś wyróżniającego się przełamując ogólny marazm. Zniknęła z niej dość szybko po tym jak w pewnym programie nieznana szerzej wtedy Dorota „Superniania” Zawadzka oskarżyła ją, a konkretnie mangę Dragon Ball, o propagowanie pedofilii, stręczycielstwa i prostytucji na podstawie dwóch obrazków z ponad 40 tysięcy umieszczonych w 42 tomach. Wymienione mangi należały do jej syna, więc de facto nazwała go zboczeńcem. Jest to dosyć ciekawa sytuacja, w której pani psycholog i pedagog wychowała własnego syna na wykolejeńca, a teraz usiłuje wychowywać cudze dzieci. Prawdopodobnie doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo kompromituje ją to zawodowo, więc nigdy więcej o tym nie wspomniała. Na ten moment jest to nurt rozwijający się w opozycji do oficjalnie wspieranych i trudno ocenić jego rozwój na przyszłość.

[Nota: Jest to odświeżona wersja artykułu opublikowanego 16 marca 2010 r.]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz