Opis bloga

Blog nie powstał w celu przypodobania się komukolwiek, ale też treść w nim zamieszczona nie jest w żaden sposób uwłaczający. Zawiera wiele wpisów i wypowiedzi na różnorakie kwestie, które w jakiś sposób mnie zaintrygowały. Można tutaj znaleźć działy poświęcone felietonistyce, opowiadaniom, wiersze, a także wpisy bezpośrednio odnoszące się do polityki.

czwartek, 25 sierpnia 2011

Czy boski eko-człowiek może zmienić świat?


Zróbmy pewien eksperyment myślowy. Uśmierćmy Boga. Powstanie w ten sposób próżnia, którą trzeba czymś wypełnić. Wszystko, co może wypełnić tę pustkę, jest związane z człowiekiem, a także może być to sam człowiek.

Od średniowiecza w świecie chrześcijańskim walka między siłami dobra i zła była jak najbardziej namacalna. Bóg początkowo był bytem miłosiernym, ale później jego wizerunek się zmienił i stał się wrednym dziadem nękającym swoich wiernych. Wzbudzał strach, niepewność i lament. Dopiero za sprawą św. Faustyny Bogu przywrócono miłosierny wizerunek. Jeśli cały schemat przeniesiemy w czasy bardziej współczesne i postawimy człowieka w centrum wszystkiego, czyli miejscu dotychczas zajmowanym przez boski byt, nagle wiele procesów społecznych i związanych z mentalnością zyskuje sens. Jak pokazała Rewolucja Francuska, pozbywając się religij, nie pozbywamy się wzorców tradycyjnych i kulturowych, a wręcz przeciwnie czerpiemy z nich nową energię, wiarę i zapalczywość.

Ten sam mechanizm skierowany został ku elementom przyrodniczym. Człowiek będąc elementem tej samej przyrody, postawił się ponad nią. Stał się dosłownie Bogiem. Później dostrzeżono, że biedna przyroda jest dręczona przez człowieka obdarzonego tą samą niemal boską władzą. Taki stosunek został nacechowany sporą ilością ideologii, niekoniecznie powiązaną z przyrodą poprzez wiedzę naukową. Powstał w ten sposób ekologizm, nurt roszczący sobie prawa naukowe i określający zaopatrzonego w boskie właściwości człowieka, jako źródło wszelakiego zła. Pogląd ten szerzył się zgodnie z zasadami opisanymi w książce „Psychologia tłumu” Gustawa Le Bona, zgodnie z którymi ludzie poddają się pewnym trendom na zasadzie „owczego pędu”.

Przyroda pod względem cząsteczkowym jest obiegiem zamkniętym. Często wpada do niego jakiś meteoryt, z których miażdżąca większość spala się w atmosferze. Niezwykle rzadko zdarza się obiekt zdolny wywołać jakiekolwiek zniszczenia, czy wywrzeć znaczący wpływ na klimat. Wszystkie pierwiastki biorące udział w obiegu materii na naszej planecie, już w niej były i w niej pozostaną. Jedyna różnica polega na okresowej kumulacji danych cząsteczek w atmosferze, pokładzie geologicznym lub miejscu (np. lodówce). Różne atomy można łączyć w różnej konfiguracji i w ten sposób powstają substancje o różnych właściwościach obojętnych, korzystnych, albo toksycznych dla życia. Wcale nie oznacza to szkodliwości i nieprzyjaznych warunków dla wszystkich stworzeń i zagłady życia. Na naszej planecie istnieją organizmy potrafiące funkcjonować tylko w miejscach, które uznajemy za skrajnie nieprzyjazne np. słone jeziora, jeziora asfaltowe, gejzery, dno oceaniczne, lodowce itd. Dla większości takich organizmów usunięcie ze środowiska skończyłoby się dla nich śmiercią.

Przemiany trwale zmieniające charakter naszej planety zawsze zachodziły tysiące, a nawet miliony lat, tworząc warunki zarówno cieplarniane dla rozwoju życia, jak i skrajnie niekorzystne. Twierdzenie jakoby człowiek jest winny procesom mającym swoje źródła jeszcze przed powstaniem życia jest tezą ciekawą, ale ze względów psychologicznych i socjologicznych, a nie przyrodniczych. W historii Ziemi żaden gatunek nie przetrwał próby czasu, mimo że nie dewastował środowiska naturalnego. Po prostu nie były w stanie przystosować się do zmian, zachodzących niezależnie od nich. Część z nich przystosowywała się, karłowaciejąc lub przechodząc w inne gatunki. Nie różniąc się od innych zwierząt, prędzej czy później i my staniemy przed wizją masowego wymierania. Czy powinniśmy się tym przesadnie przejmować? Raczej nie. Bardzo możliwe, że nastąpi to już za kilka tysięcy lat wraz z nadejściem najbliższej epoki lodowcowej, co w perspektywie geologicznej jest zjawiskiem raczej szybkim. Do zatrzymania takich trwałych zmian klimatycznych potrzeba iście boskich mocy. Jak na razie tylko rościmy sobie do niej prawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz