Opis bloga

Blog nie powstał w celu przypodobania się komukolwiek, ale też treść w nim zamieszczona nie jest w żaden sposób uwłaczający. Zawiera wiele wpisów i wypowiedzi na różnorakie kwestie, które w jakiś sposób mnie zaintrygowały. Można tutaj znaleźć działy poświęcone felietonistyce, opowiadaniom, wiersze, a także wpisy bezpośrednio odnoszące się do polityki.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Liberalizm i socjalizm w jednym mieszkali domu


Historia nowoczesnych ruchów ideowo-politycznych jest dość zawiła i najczęściej niezrozumiała. Spośród nich liberalizm i socjalizm są najbardziej znaczącymi, a ich odnogi od przeszło dwóch wieków kształtują ludzki światopogląd i systemy gospodarcze, dzieląc je na dwa wrogie obozy. Jednak ja myślę o nich raczej jak o braciach bliźniakach z jednej matki, której imię brzmiało Europa.

W „stereotypowej historii dziejów” znajdziemy następującą chronologię. Najpierw John Locke i Adam Smith opublikowali swoje teorie, później chciwi przemysłowcy dręczyli i wyzyskiwali prostych ludzi, a w reakcji na to Karol Marks i Fryderyk Engels stworzyli socjalizm później przetworzony w komunizm i inne nurty lewicowe. Ta wersja jest tak samo uproszczona, jak i nieprawdziwa. W Europie liberalizm i socjalizm czyniły podobne postępy prawie krok w krok. Zacznijmy od tego, że oba nie były z początku akceptowaną powszechnie ideologią gospodarczą, ani polityczną. Przez długi okres liberalizm ścierał się z ideami feudalnymi, w wyniku czego pospólstwo niczego nie zyskiwało, ani nie traciło. Zmiany nastąpiły dopiero w czasach napoleońskich, gdy przemysłowcy skupili w swoich rękach faktyczną siłę ekonomiczną. Chcieli oni mieć także wpływ na politykę państwową oraz zapewnienie realizacji swoich interesów. Ten niepisany układ wyrażony w ideologi pchną Europę ku złotemu wiekowi, pełnemu podbojów, bogactwa i twórczej myśli. Wbrew pozorom socjalizm ma dużo starsze korzenie sięgające do średniowiecznych instytucji samopomocowych i opiekuńczej roli seniora. Jako ideologia rozwijał się w tym samym czasie co liberalizm i przybierał różne formy. Jedni widzieli w nowych maszynach widmo śmierci głodowej i wrzucali do nich ciężkie drewniane buty nazywane sabotami, a inni starali się ucywilizować nowy system i sprawić by stał się bardziej przyjazdy ludziom. Pierwszy sposób był z góry skazany na klęskę, ale drugi przynosił zadowalające efekty. Powstawały koncepcje bardziej utopijne niż realistyczne, ale ta utopia dawała pewne poczucie wspólnoty, które zaowocowało np. ideą spółdzielczości.

W miarę zwiększania się rzesz robotników rósł nacisk na poprawę warunków bytowych i pracy. Korzystając z poparcia tych mas, partie socjalistyczne dosyć szybko zyskały na znaczeniu i poszerzały ustawodawstwo socjalne oraz prawa pracownicze. Wielu liberalnie nastawionych przedsiębiorców wykonało zwrot ku konserwatyzmowi w nadziei, że uda się utrzymać system, który wyniósł ich na szczyt. Przemysłowcy stali się więc reakcyjni. Dalsza seria egzotycznych sojuszy bardzo skomplikowała sytuację polityczną państw europejskich i aż do dziś czyniąc ją niezmiernie ciekawą.

W Europie pojawił się jeszcze jeden wyraźny trend, który z perspektywy czasu muszę ocenić jako najbardziej doniosły w skutkach. Ponieważ ukształtował on dzisiejszy światopogląd i podejście do nauk politycznych i ekonomicznych przynajmniej na dwóch kontynentach. Przez dużą część XIX wieku pewna część ludności nie mogła znaleźć własnego miejsca w Europie. Ta bardziej skłonna do ryzyka porzucała życie na kontynencie grupującym stale wojujące ze sobą niewielkie państwa i postanowiła spróbować szczęścia w Ameryce. Tam znajdywała kiepsko płatną pracę i po pewnym czasie pracowała na własną rękę. Tu leży sekret sukcesu ekonomi Stanów Zjednoczonych. Ściągali do siebie osoby zaradne i skłonne do wielokrotnego ryzyka, a pracownik zawsze był deficytowy. Zmusiło to pracodawców do osobnej negocjacji umów z każdym pracownikiem. Do dziś nie wprowadzono tam np. płacy minimalnej, a prawo pracy w dużej mierze polega na wewnętrznych regulacjach zakładu pracy. Powstał mit wolności gospodarowania własnym majątkiem ze strony pracodawców oraz wolności pracy i założeniu własnego zakładu ze strony pracowników, co miało zapewnić możliwości rozwoju, a nawet karierę „od pucybuta do milionera”. W Europie sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Tu pracowników był zawsze nadmiar i nie mieli przez to znaczącej siły przebicia. Dlatego równowagę między pracodawcami a pracobiorcami zapewniły partie socjalistyczne promujące ustawodawstwo socjalne. Wcale to nie oznacza, że fabrykanci europejscy bronili się przed socjalem. Owszem, często nienawidzili socjalizmu tak bardzo, że zapewniali pracownikom znacznie dalej idące zabezpieczenie socjalne, niż to wynikało z ustawy byle tylko uniknąć strajków i bezmyślnych agitatorów nierozumiejących sensu głoszonych przez siebie haseł. Czerpiąc wzorce od szlachty i arystokracji budowali wielkie, wygodne wille świadczące o bogactwie, ale tak samo, jak szlachta i arystokracja byli oni przekonani o swojej roli społecznej. Uważali, że nie mogą czerpać w nieskończoność z pracy osób trzecich, nie dając nic w zamian. To właśnie oni budowali budynki mieszkalne dla robotników, prysznice, stołówki, żłobki dla dzieci itd. W porównaniu z nimi przedsiębiorcy Amerykańscy postępowali znacznie bardziej egoistycznie. Liczył się przede wszystkim zysk, a pracownik powinien się sam o siebie zatroszczyć. Ograniczali się do w miarę regularnej wypłaty pensji i nie widzieli powodu, aby inwestować w poprawę warunków bytowych pracowników. Pazerność ekonomiczna w Ameryce stała się do tego stopnia normą, że nawet tamtejsze związki zawodowe często nie zajmują się ochroną praw pracowniczych, ale ograniczaniem dostępu do niektórych zawodów. Jeszcze w XX wieku częste były oszustwa kojarzone dziś raczej z produktami wyprodukowanymi w Chinach, a wypadki w rzeźniach tuszowano, mieląc ludzkie zwłoki razem z mięsem przeznaczonym do spożycia. Tamtejsi fabrykanci przykładający wielką wagę do odpowiednika dzisiejszego BHP, jak potomek nienieckich emigrantów i twórca marki ketchupu Henry John Heinz, byli traktowani jak odszczepieńcy i wariaci, żeby nie powiedzieć idioci.

Tak więc, ideałem pracodawcy w Europie była osoba starająca się ulżyć pracownikom, a w USA osoba mająca jak największy dochód. Między tymi nurtami jest przepaść natury ideologicznej. Wynika ona z kontaktu z nurtami socjalnymi i ich brakiem. Zdaje sobie sprawę z tego, że ta myśl jest na tyle kontrowersyjna i wywrotowa, iż wiele osób bez namysłu ją odrzuci. Zwłaszcza że omówiony podział przestał być aktualny po II wojnie światowej. Jednak nie widzę innego wytłumaczenia dla takich rozbieżności występujących w myśli ekonomicznej USA i Europy. 

Obecnie bardzo nie lubi się o tym wspominać, ale świat powstał w wyniku fuzji tych nurtów i oba systemy czerpią z niego nawzajem. Najpierw socjalizm kształci kadry wykorzystywane później przez przedsiębiorców, a potem kapitalizm wypracowuje dochód służący kształceniu następnych kadr pracujących na rzecz kapitalizmu. Jest to system, z którego obie strony czerpią korzyści. Nigdzie nie ma sprawnie działającego systemu jednoznacznie socjalnego albo liberalnego. Tak jest wszędzie na świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz