Oddziałowa
nazywała się naprawdę Renata Michalska, ale przypadło do niej
przezwisko „Staśka”. Narosło o niej wiele plotek, z których
jedna była niemal pewna. Szczerze nienawidziła swojej pracy. Myśl
o stawieniu się w szpitalu dzień po dniu napawała ją
obrzydzeniem, a konieczność przychodzenia na oddział, gdzie
zgromadzono największy wachlarz pomyleńców, wręcz przerażeniem.
Obsesja pogłębiła się jeszcze po wypadku jaki miała Agnieszka, z
którą wiązała nadzieje że ta przejmie jej obowiązki tak by nie
musiała się tam więcej pojawiać. Jednak jej nagła i i
nieprzemyślana rezygnacja sprawiła, że musiała tu witać
częściej, co przyprawiła wrzodami żołądka. Z czasem doszło
jeszcze drżenie rąk, z którym w obawie przed zwolnieniem, musiała
sobie jakoś poradzić. Dla uspokojenia zszarganych nerwów zaczęła
podbierać środki uspokajające podopiecznym, a zwłaszcza byłemu
nauczycielowi i wykładowcy historii, który był przekonany iż jest
Leninem. Ten gdy tylko spostrzegł w jakim jest ona stanie,
postanowił jej pomóc i zaczął wygłaszać tyrady o tym jak bardzo
„Równość, równości jest nierówna”
Z wielu jej wad
charakteru, dała się zauważyć także mania rządzenia, której
ustępowała jedynie pani Rożdzewskiej. Wszyscy na oddziale bali się
Staśki, wszyscy za wyjątkiem Dawida, który ostentacyjnie okazywał
brak szacunku. Nie mogąc przywrócić zdrowych stosunków w pracy,
prawie straciła nadzieję. Jednak, gdy jeden z opiekunów został
nagle zwolniony przez dyrektora Rożdzewskiego pod zarzutem utraty
zaufania do pracownika, czyli za nieuprawnione podnoszenie
kwalifikacji i działalność związkową, którą uznawał za
nielegalną. Szybko poprosiła kadrową o nowego pracownika. Bardzo
uradował ją fakt, że jeszcze tego samego dnia zadzwonił pewien
młodzieniec szukający pracy.
- To palec Boży
– myślała i umówiła się z nim na rozmowę następnego dnia.
Rozmowa przeszła
gładko. Dyrektor Rożdzewski siedział obok wyraźnie znudzony
odległy myślami i nawet nie odezwał się słowem do kogokolwiek,
więc oddziałowa Staśka popuściła wodze fantazji obiecując
młodzianowi gruszki nie tylko na wierzbie, ale i na innych drzewach.
Następnego dnia wściekała się co chwila, że „Tego idioty nadal
niema”, Wreszcie zadzwonił telefon z wiadomością o jakimś
dzieciaku stojącym przed bramą. Wyjrzała przez okno i
stwierdziwszy że to on, kazała go wpuścić. Na parterze skarciła
go za spóźnienie i nie mogąc się doczekać dania nauczki Dawidowi
pośpiesznie zaprowadziła go na trzecie piętro. Kazała się nim
zająć Dawidowi po czym wyszła i zaczaiła się za rogiem wiedząc,
że jego przekorna natura rozkaże zrobić mu coś wprost
przeciwnego. I tak się stało. Gdy tylko wyszedł złapała go niby
przepadkiem na korytarzu.
- A co pan tu
robi? Kazałam zająć się nowym? - skarciła go z trudem ukrywając
zadowolenie pod płaszczykiem złości. - Zlekceważył pan polecenie
służbowe? Proszę za mną! - dodała i zaprowadziła go do swojego
gabinetu.
- I co teraz
zrobimy? Mam pana zwolnić?
- Nie pani mnie
tu zatrudniała i nie pani może mnie zwolnić. - odpowiedział
spokojnie i zbił ją z tropu.
- Mam zadzwonić?
- zapytała tym razem poddenerwowana.
- Bardzo proszę.
- dodał – Przy okazji proszę dodać o tym że dziwnie zwiększyło
się zużycie leków, a część jest zupełnie nieuzasadniona i
niewyjaśniona.
- Co takiego? -
zachodziła w głowę „czy on wie?” - Oskarżasz mnie o coś?
- Ależ jak bym
śmiał. - wzruszył ramionami.
- Za coś
takiego... Jeden mój telefon i... pójdziesz do pierdla. - jąkała
się - Zrozumiesz.
- A dlaczego pani
się tak unosi? Jeszcze chwila i ktoś pomyśli że szkodzi pani
środowisko pracy.
- Szantażujesz
mnie? Ja ci pokażę.
Podniosła
słuchawkę telefonu, wykręciła jakiś numer, przełączyła na
głośnik i po sygnale odezwał się głos.
- Prokuratura
Okręgowa, słucham.
- Cześć
Agnieszka! - zawołał Dawid na odległość, co wyraźnie zaskoczyło
Staśkę.
- Ooo! Dawidek,
co u ciebie? - odpowiedział głos w słuchawce.
- A nic nowego.
Tak sobie dzwonię. - uspokajał.
- Szkoda.
Myślałam, że ta sprawa już ucichła.
- Niestety nie.
- Dzięki, że
załatwiłeś mi tę pracę. - śmiał się głos w słuchawce - W
szpitalu bym nie wytrzymała. Teraz to wiem.
- Niema sprawy.
- Staśka nadal
szuka na ciebie haka?
- Owszem. -
roześmiał się Dawid.
Staśka pobladła.
- Dobra muszę
kończyć. Mam dużo pracy. - powiedział głos z autentycznym żalem.
- Spoko. - odparł
Dawid.
Przez chwilę
panowała głucha cisza, aż wreszcie z ust Staśki padło pytanie
pełne zdziwienia i zaskoczenia:
- Kim ty jesteś?
Dawid pochylił
się w stronę Staśki i odpowiedział:
- Kimś
mądrzejszym od osoby z fałszywymi dyplomami.
Oddziałowa Staśka
nigdy już nie odważyła się na tego typu konfrontację z Dawidem,
ale bezlitośnie wyżywała się na innych podległych jej
pracownikach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz