Opis bloga

Blog nie powstał w celu przypodobania się komukolwiek, ale też treść w nim zamieszczona nie jest w żaden sposób uwłaczający. Zawiera wiele wpisów i wypowiedzi na różnorakie kwestie, które w jakiś sposób mnie zaintrygowały. Można tutaj znaleźć działy poświęcone felietonistyce, opowiadaniom, wiersze, a także wpisy bezpośrednio odnoszące się do polityki.

piątek, 19 sierpnia 2011

O yerba mate słów kilka


Yerba mate, to pochodzące z konkretnych rejonów Ameryki Południowej zioło nie wiedzieć czemu przez wiele poradników i sklepów określane mianem kolejnego „rodzaju herbaty”. W Polsce kojarzy się ona przede wszystkim z Wojciechem Cejrowskim i jego programami, a zwłaszcza „Z kamerą wśród ludzi”, gdzie ostentacyjnie ją „siorbał”. Nawet w obecnych jego programach można dojrzeć charakterystyczny kubek ze sterczącą z niego metalową rurką.


Historia yerba mate wiąże się ściśle z Indianami z plemienia Guarani. Przybywający w ich strony jezuici, byli zaskoczeni ich wyśmienitą kondycją, pomimo skromnej diety. Winne okazało się być pewne zioło. Doceniwszy zalety przygotowanego z niego naparu, zakonnicy z powodzeniem rozpropagowali go w Europie, jako alternatywę dla herbaty sprowadzanej z Azji. Spore dochody z handlu ziołem nie trwały długo, bo około 100 lat, albowiem po kasacji zakonu w 1773 roku, nikt nie był zainteresowany dalszą uprawą. Plantacje odrodziły się dopiero w roku 1892, za sprawą Frederico Neumanna, dzięki któremu yerba mate ponownie stała się narodowym napojem Argentyny, Urugwaju, Brazylii i Paragwaju. Zwłaszcza w tym ostatnim kraju, mamy do czynienia z istną yerbomanią. Na ulicach tamtejszych miast, można spotkać zarówno studentów, starsze panie, jak i poważnych panów w drogich garniturach z termosem i tykwą pod pachą. I w naszym kraju głównie za sprawą Wojciecha Cejrowskiego, yerba wraca do łask i cieszy się coraz większą popularnością.


Co to w zasadzie jest? Zgodnie ze słownikiem, jest to ostrokrzew paragwajski. Osiągające 12 metrów, ale zazwyczaj niewysokie drzewko lub krzew, zawdzięczające nazwę francuskiemu botanikowi Auguste de Saint Hilaire i uprawiana na terenach dzisiejszej Argentyny, Brazylii, Paragwaju, Urugwaju, a nawet na Bliskim Wschodzie. Biorąc pod uwagę mnogość marek i rodzajów yerby, trudno uwierzyć, że jest to zasadniczo ta sama roślina. Różnorodność wynika z różnych sposobów obróbki i dodatków.


Nazwa yerba mate pochodzi z dwóch języków, hiszpańskiego i guarani. Yerba znaczy po prostu „zioło”, a mate w języku Indian to naczynko, w którym pije się napar. Skoro już mowa o „naczynku”, to warto wspomnieć, iż nie jest to określenie trafione. Chodzi o tykwę, czyli zewnętrzną, zdrewniałą osłonę pewnego owocu z rodziny dyniowatych. Jest ona ważna dla zachowania rytuału picia mate, ponieważ zmienia smak naparu i ogólnej estetyki, jednak skomplikowane problemy z jej konserwacją i przygotowaniem do użytku sprawiają, że wiele osób porzuca ją na rzecz innego rodzaju naczynek. Wybór jest tutaj całkiem szeroki, względem pojemności i rodzaju naczynka. Można pić ją w wymagającym mniej zachodu, pucharku ze szlachetnych gatunków drzew np. „Palo Santo” często okutych metalem, naczynek ceramicznych, albo rogów. Zakup któregokolwiek z wymienionych naczynek, wiąże się niestety ze sporym wydatkiem pieniężnym, dlatego nie należy od razu się w niego zaopatrywać. Z powodzeniem można pić napar w zwykły metalowym, szklanym, albo porcelanowym kubku. Po zaparzeniu niemal cały susz wypływa na powierzchnię, co uniemożliwia picie zioła jak zwykłej herbaty. Dlatego należy się zaopatrzyć w bambusową, metalową, albo srebrną rurkę z sitkiem na końcu, nazywaną bombilla, dzięki której można spijać napar ze spodu. Podobnie ja mate, jest ona dość droga, dlatego można ją wykonać samodzielnie z plastikowej słomki, przy pomocy zapalniczki i igły.


Istnieje wiele sposobów przygotowania naparu. Praktycznie rzecz ujmując, każdy majetysta przygotowuje ją na swój sposób, różniący się po trosze od innych. Ogólnie zaleca się sypanie 2/3 pojemności naczynka, ale nie należy się tego sztywno trzymać. Wiele osób wprost sypie poniżej tej zalecanej ilości, zwłaszcza w przypadku yerb sklasyfikowanych jako „mocne”. Osoby rozpoczynające swoją przygodę z tym ziołem, nawet nie powinny przekraczać połowy naczynka i wybrać jakiś słabszy rodzaj. Naczynko należy przechylić tak, aby susz opadł na ściankę, odsłaniając dno. W powstałą w ten sposób przestrzeń, należy wetknąć bombillę i przechylić do pierwotnej pozycji. Wedle uznania można dodać cukru lub miodu, jeśli ktoś woli pić gorzką nie musi niczym słodzić. W zależności od gatunku, należy zalewać susz wodą o temperaturze od 65'C do 80'C. Po 6 minutach, gdy susz wypłynie na powierzchnię, napar jest gotowy do spożycia. Tak przygotowany napój można zalewać aż 7 razy i nie traci on swoich właściwości, nawet jeśli utraci smak. Pierwsze zalanie nazywane „zalaniem świętego Tomasza”, zawsze ocenianie jest jako złe. Istnieje różna tradycja odnośnie tego zalania, jedni je wypijają, inni wypluwają na ziemię, jednak podanie go gościom, jest dowodem złego wychowania. Istnieje także sposób przyrządzania yerby na zimno, tzw. terere. Po wypiciu zalania św. Tomasza, należy włożyć do naczynka kawałek lodu i zalać lodowatą wodą. Jest to napój orzeźwiający, przeznaczony na lato i zawierający wszystkie zalety ciepłego naparu. Z końcem każdej porcji słychać charakterystyczne siorbanie, nie jest powód do wstydu, ale element ceremoniału, podobnie jak wyrzucanie zużytego suszu do ziemi.


Wśród yerb można znaleźć tak wiele marek, smaków i rodzajów, że każdy może znaleźć tu coś dla siebie. Wiele marek różni się tylko i wyłącznie z powodu zastosowanej metody obróbki. Jedne smakują owocami, inne zawierają domieszki ziół, jak mięta, ale też niewystępujących w naszym kraju. Ale jak smakuje yerba? Wojciech Cejrowski zobrazował w jednej ze swoich książek swoje pierwsze spotkanie z yerbą wśród Indian. Stwierdził wtedy, że smakuje jak „fusy z petów”, a zaraz potem opisał całonocną pasjonującą dyskusję. Pomijam ten drobny szczególik, że nikt nie wie, jak smakują fusy z petów, ale nie można odmówić racji. Mało które zioło i herbata ma przyjemny smak, więc stosuje się rozmaite domieszki i aromaty. Jak można wywnioskować ze wcześniejszych wersów, im dalsze zalanie tym lepiej smakuje, a zioła i aromaty zmieniają yerby naturalny smak, przez co przybierają zupełnie inną postać.


Kwestie zdrowotne związane z yerba mate są, jak można się spodziewać, kwestią sporną. Podobnie jak w przypadku herbat zielonej i czarnej, producenci prześcigają się w finansowaniu badań z wynikiem korzystnym dla siebie i jak bardzo szkodliwy jest produkt konkurenta. Tak samo yerba, ma swoje badania wywyższające jej walory i inne obnażające jej szkodliwość. Dla przykładu, według badań sfinansowanych przez argentyński Narodowy Instytut Yerba Mate, napar zawiera substancje przeciwutleniające, a wedle badań z 2008 roku ma ona działanie nie tylko ochronne dla DNA, ale też naprawcze. Ma działanie ochronne względem wątroby, układu moczowego i układu sercowo-naczynowego. Według innych badań, przeprowadzonych notabene w tym samym roku, spożywanie dużych ilości tego napoju, może przyczynić się do raka jamy ustnej, gardła, przełyku i pęcherza moczowego. W krajach, w których prowadzono te badania, ma miejsce zwiększone palenie papierosów i spożywania alkoholu, które wprost potęgują zachorowania na tego rodzaju choroby. Nikt jednak nie przeczy, że jest to napój silnie pobudzający, zawierający wiele mikroelementów (witaminy i minerały) niezbędnych dla funkcjonowania organizmu ludzkiego, oraz to, że jest składnikiem wielu środków na odchudzanie.

[Nota: Jest to artykuł opublikowany 28 grudnia 2009r.]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz