Opis bloga

Blog nie powstał w celu przypodobania się komukolwiek, ale też treść w nim zamieszczona nie jest w żaden sposób uwłaczający. Zawiera wiele wpisów i wypowiedzi na różnorakie kwestie, które w jakiś sposób mnie zaintrygowały. Można tutaj znaleźć działy poświęcone felietonistyce, opowiadaniom, wiersze, a także wpisy bezpośrednio odnoszące się do polityki.

poniedziałek, 7 marca 2011

Zanapar 1 - Długi lot

Był to rok pański 5760, sześćdziesiąty piąty rok panowania cesarza Celestyna i czternasty króla Augusta. Był to dziwny rok, pełen niewytłumaczalnych zdarzeń. Rok ten zapoczątkował wiele tragedii, głód i rozpad dawnego świata, ale też koniec „Wieków Ciemnych”. Rok ten stworzył wiele bestii, wiem o tym dobrze, bo jestem jedną z nich.”
Zapiski prywatne, autor nieznany


Słońce wschodziło na horyzoncie, a wiatr już tylko delikatnie przypominał o sztormie, jaki niespodziewanie nawiedził i rozgonił flotyllę handlową kilkunastu sterowców. Gabriel spacerował po mostku pośród dźwięków wydawanych przez urządzenia i silniki na zewnątrz, pochylając się co jakiś czas nad pulpitem nawigacyjnym, gdzie obliczał kurs zerkając co chwila na przyrządy. Dowodził wyprawą kupiecką, zorganizowaną dzięki wsparciu kilku wysoko postawionych rodów, zwłaszcza veteres. Gabriel należał do rodu Korneliuszy, pragnącego być zaliczanym do wysokich rodów, jednak choćby nie wiadomo jak się wzbogacili i obrastali we wpływy , nie mogli pozbyć się pogardliwego piętna „homo novus”. Był to postawny człowiek, zawsze gładko ogolony i schludnie ubrany. Często stawiano go jako wzór do naśladowania, jednak fakt, że sam lubił pilnować interesów, negocjować umowy i prowadzić bitwy z nieprzychylnymi barbarzyńcami, postronnym wydawał się co najmniej dziwny. Inni o niższej pozycji przecież zostawiali to swoim podwładnym, a sami zajmowali się czymś przyjemniejszym. Tak, czy inaczej chętnie garnęli się pod jego rozkazy rządni przygód młodzieńcy.
- Oficerze! - zawołał niezadowolony. - Wprowadź poprawkę kursu, dwa stopnie na zachód, zdaje się, że zeszliśmy bardziej niż sądziłem.
- Tak jest! - odpowiedział młody chłopak przy sterze.
Gabriel podpierając się prostym krzesłem, przytwierdzonym do pulpitu i trzymając w ręku lunetę, przystaną przy oknie, zabezpieczonym wcześniej stalową płytą. Rozłożywszy lunetę, zaczął przez nią wypatrywać zagubionych okrętów powietrznych. Kilka z nich krążyło wokół okrętu flagowego „Victoria”. Starając się zachować pewną odległość, gwarantującą wszystkim bezpieczeństwo. Wyglądały dosyć śmiesznie, jak zabawki, które dawał kiedyś synom, a oni jakby koniecznie musieli je popsuć. Dojrzał w oddali kilka mniejszych punkcików. Widok nieuszkodzonych okrętów przynosił mu ulgę, jednak martwił się o okręt „Ofelia”, którego nie mógł dojrzeć. Mogli się rozbić, albo paść ofiarami piratów, przecież bogowie morza wymagają co roku określonej ilości ofiar. Gabriel, nie mając innego wyjścia, kierował się ku Skałom Taletańskim, od których dzielił go tylko dzień do portu macierzystego i końca podróży. Co chwila patrzył w stronę, gdzie powinien się ich spodziewać i po jakimś czasie rzeczywiście ujrzał samotny szary garb, wyłaniający się zza linii wody, a po chwili drugi kawał przylegającej do niej skały.
- Widzę Skały Taletańskie - oznajmił ochoczo - Korekta kursu.
- Tak jest, kapitanie.
Skała wyrastała coraz większa i większa. W miarę zbliżania się do skały, zaczynała ona wyglądać jak wielka kamienna maczuga, którą wbił kiedyś tutaj jakiś olbrzym. Wtem dojrzawszy coś na samym dole, zerknął jeszcze raz, jakby nie wierzył w to co widzi. Odwróciwszy się wrzasnął.
- „Ofelia” w niebezpieczeństwie! Cała naprzód! Przygotować się do wodowania! Przekazać rozkaz innym jednostkom!
Oficer przechylił dźwignię prędkości do oporu. Statek nagle przyśpieszył. Gdy kapitan stwierdził, że jest w odpowiedniej odległości, kazał zakryć okna stalową osłoną i obniżać lot. W półmroku kilka dłuższych chwil dłużyło się niemiłosiernie. Wszyscy wiedzieli, że ten typ nagłego manewru jest niebezpieczny i jak coś pójdzie nie tak, to drewniany kadłub może pójść w drzazgi. Zapadła cisza w której słychać było tylko silniki, działające na mostku urządzenia i okuty żelastwem trzeszczący kadłub. Nagle wszystko się zatrzęsło, a dotychczasowe hałasy zagłuszył potężny huk uderzenia w wodę, która wybiła w górę obmywając okręt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz