Opis bloga

Blog nie powstał w celu przypodobania się komukolwiek, ale też treść w nim zamieszczona nie jest w żaden sposób uwłaczający. Zawiera wiele wpisów i wypowiedzi na różnorakie kwestie, które w jakiś sposób mnie zaintrygowały. Można tutaj znaleźć działy poświęcone felietonistyce, opowiadaniom, wiersze, a także wpisy bezpośrednio odnoszące się do polityki.

środa, 10 sierpnia 2011

Problem Czeczeński - Trup na drodze do imperium


Państwa należące do Wspólnoty Niepodległych Państw, kiedyś wchodziły w skład Rosji. Było to tak wielkie państwo, że geografowie zaczęli je nazywać „oddzielną kategorią geograficzną”. W istocie to stwierdzenie nie odbiega zbytnio od prawdy. Jest to unikane i jedyne w swoim rodzaju połączenie elementów kulturowo azjatyckich i europejskich. Z jednej strony Rosjanie przejawiają zainteresowanie dziedzictwem kulturowym Europy oraz chęcią pozostania bliżej zachodniego kręgu kulturowego. Z drugiej strony podobnie jak Chiny, Indie i inne kraje kontynentu, Rosja nigdy nie była obszarem jednolitym etnicznie, a raczej grupą państewek połączonych wspólną kulturą oraz językiem, a niekoniecznie interesem. Właśnie ta rozbieżność interesów przez wieki zagrażała integralności terytorialnej Imperium Rosyjskiego. Aby oddalić to zagrożenie, stosowano strategię terroru. Powstał w ten sposób bardzo skomplikowany system zależności i antypatii, których zrozumienie jest kluczowe dla wyjaśnienia marginalizowania i umniejszania znaczenia części mniejszości narodowych.

Jedną z najbardziej znanych i problematycznych dla Moskwy kwestii jest problem czeczeński, którego geneza sięga kilkuset lat wstecz. Czeczeni bardzo długo żyli w cieniu swoich potężnych sąsiadów. Miejscowi watażkowie łączyli swoje siły, tylko walcząc najpierw z Turcją, a później z Rosją. Pomimo ostatecznego podboju, Czeczeni nigdy się nie podporządkowali i buntując się co jakiś czas, zyskali sobie miano ludu niepokornego, lecz nie wyróżniało ich to spośród innych podbitych nacji, ponieważ podobnych powstań carska Rosja przeżywała setki. Ten stan rzeczy utrzymywał się do czasów Stalina, który w odwecie za poparcie zbrojne Niemiec postanowił ukarać Czeczenów masowymi przesiedleniami głównie na Syberię i do Kazachstanu. Gdy wrócili, okazało się, że w kraju ich przodków stoją miasta zamieszkałe niemal wyłącznie przez rdzennych Rosjan. Po upadku Związku Radzieckiego na początku lat 90 ubiegłego wieku skorzystali z okazji i ogłosili niepodległość, jednakże w obliczu braku wspólnego wroga do władzy doszli miejscowi watażkowie realizujący własne cele i ambicje. Czeczenia stała się dość dziwnym quasi-państewkiem, którego byt uzależniony był od tego jak długo Federacja Rosyjska będzie słaba. Okres niezależności zakończył się w 1994 roku I wojną z Rosją. Rozwiązanie konfliktu nie przyniosło, ani spokoju politycznego, ani społecznego, szerzyły się porwania dla okupu, morderstwa i terroryzm, przywierał na sile ekstremizm islamski, założono obozy szkolące terrorystów do walki w świętej wojnie, wprowadzono prawo szariatu, a jeden z przywódców ogłosił nawet powstanie Kalifatu Kaukaskiego i postawił się na jego czele. Do tej pory separatyzm czeczeński stanowił drzazgę w oku Kremla, lecz teraz stanowili faktyczny problem przede wszystkim dla ludności kaukaskiej lojalnej wobec Moskwy. Mniej więcej w podobnym czasie dostrzeżono Władimira Putina, młodego pracownika administracji centralnej, który dzięki poparciu wysokich rangą urzędników został premierem i był przygotowywany do objęcia funkcji prezydenta. Kwestia czeczeńska stała się częścią jego kampanii wyborczej. Rozpoczęta w 1999 roku II wojna czeczeńska miała kilka celów, jednym z nich niewątpliwie było przysporzenie popularności nieznanemu szerzej urzędnikowi. Cel ten został osiągnięty, ale koszty tej operacji okazały się być olbrzymie i bardziej długofalowe niż ktokolwiek mógł przewidzieć. Oficjalnie działania zbrojne zakończono po 10 latach od rozpoczęcia, jednakże prowadzono je także później i na pewno będą prowadzone w przyszłości. Obecnie władzę prezydenta sprawuje Ramzan Kadyrow obsadzony na tym stanowisku dzięki czołgom armii rosyjskiej. Nie posiadając poparcia własnych obywateli, uznawany został za zdrajcę. Jeśli z jakiegokolwiek powodu utraci poparcie Moskwy, najpewniej utraci też życie i Czeczenia może pogrążyć się w anarchii, która może rozszerzyć się na cały region. Kreml najczęściej rozwiązywał takie problemy metodą siłową, jednakże przykład Korei, Wietnamu i Afganistanu pokazuje, iż rzucenie dużego kontyngentu wojskowego i sprzętu nie zawsze musi oznaczać najlepszy przepis na rozwiązanie konfliktu.

Zaistniała sytuacja polityczna wydaje się być patowa. Z jednej strony Czeczenia jest państwem słabym gospodarczo, niestabilnym politycznie i zbyt mało wiarygodnym na arenie międzynarodowej, aby mogła stać się niezależna. Prawdopodobnie nigdy też nie zaakceptuje narzuconej im roli państwa związkowego. Z drugiej strony Federacja Rosyjska dążąc do odbudowy pozycji mocarstwa światowego, nie może sobie pozwolić na utraty stref wpływów, za które uznaje obszar dawnego Związku Radzieckiego. W historii decyzja o wycofaniu się z raz zajętego terytorium zapadała niezwykle rzadko i wynikała raczej ze złej sytuacji ekonomicznej lub przegranej wojny. Oczywiście były ku temu precedensy jak odsprzedanie Alaski w XIX wieku, albo oddanie mało znaczących wysepek na granicznej rzece z Chinami. Oba przypadki miały swój cel, Alaska była w owym czasie kolonią niezarabiającą na swoje utrzymanie, a przekazanie wysp wynikało z działań zakulisowych. Na tym tle można powiedzieć, że Czeczeni mają pecha. Ich kraj znalazł się w strategicznie ważnym miejscu, którego strata mogłaby położyć kres planom podporządkowania Kaukazu. Czeczeni nie mają argumentów, które liczyłyby się dla Moskwy, przez co nie będą traktowani jako równorzędny partner w negocjacjach. Nie należy więc liczyć na rychłą zmianę polityki wobec Czeczenów, ani na nagły przypływ miłości Czeczenów do władz rosyjskich.

Oddzielną kwestię stanowi terroryzm. Władimir Putin jako pierwszy poruszał ten temat jeszcze przed niesławnym 11 września. Po tym wydarzeniu nader często posługiwano się frazesami w stylu „starcia cywilizacji” albo wprost stawiano znak równości między muzułmaninem i terrorystą. Problem ten jest znacznie głębszy. Jak już wspomniałem, Czeczeńcy jednoczyli się wokół idei antyrosyjskich, lecz ku terroryzmowi pchała ich frustracja powodowana niepewnością ekonomiczną. Czeczeńska gospodarka bardzo podupadła po rozpadzie Związku Radzieckiego, a brak koncepcji rozwoju kraju i dwie wojny tylko pogłębiły biedę oraz rozkład gospodarki. Bardzo wysokie bezrobocie zmusiło ludzi do zejścia w szarą strefę, przemyt i świat przestępczy, a osoby obwiniające Rosję o zaistniałą sytuację przystąpiły do zbrojnych bojówek. Owe bojówki co jakiś czas przypominają światu o istnieniu Kaukazu poprzez porwania i zamachy terrorystyczne. Wszyscy prawdopodobnie słyszeliśmy o ataku na moskiewski teatr na Dubrowce, albo na szkołę w Biesłanie. W tych i podobnych przypadkach władze użyły wszystkich środków, jakie uznano za stosowne i zarazem zlekceważono bezpieczeństwo zakładników. Od tamtej pory media bardzo akcentowały zagrożenie czeczeńskie przy każdej okazji, nawet gdy nie było podstaw do takiego osądu. Narastanie terroryzmu czeczeńskiego zbiegło się w czasie ze wzrostem liczebności i aktywności skrajnej prawicy oraz ataków na mniejszości narodowe i rasowe nieprzejawiające słowiańskich cech. Ich hasła typu „Rosja dla Rosjan” cechuje wewnętrzna sprzeczność, które w kraju tak zróżnicowanym narodowościowo równie dobrze może oznaczać żądanie rozbicia obecnego państwa federacyjnego. Nacjonaliści szczerze nienawidzą większości nacji, ale Czeczeni uchodzą za najbardziej znienawidzonych. Za taki stan rzeczy można winić media, propagandę sięgającą czasów stalinowskich, a nawet wiersz o złym Czeczenie, którego uczy się w Rosji na pamięć wiele dzieci.

Jednocząca się Europa nie potrafi się odnieść do problemu czeczeńskiego. Przyjmuje uchodźców, odmawia wydania przywódców, pozwala na spotkania osób roszczących sobie prawo do reprezentowania obywateli na zewnątrz. Jednocześnie tej samej Europie bardzo zależy na współpracy gospodarczej i handlowej z Rosją, co w założeniach ma doprowadzić do stworzenia przeciwwagi dla potęgi Stanów Zjednoczonych. W imię tych przyszłych profitów przymyka się oczy na łamanie praw człowieka, mordy polityczne, albo obozy porównywane z koncentracyjnymi. Prawda jest taka, że żaden z polityków zachodnioeuropejskich nie zaryzykuje stosunków politycznych w obronie czegoś, czego większość jego elektoratu nigdy nie zobaczy i mieści się w tradycyjnie rosyjskiej strefie wpływów. Podobnie przeciętnego Amerykanina zupełnie nie interesuje sytuacja w jakimś odległym kraju, którego nigdy nie zobaczy na mapie. Stosunek samych Rosjan do Czeczeńców jest inny niż w Europie czy Stanach Zjednoczonych. Przyczyna jest tak prosta, że rzadko się ją zauważa. Mam na myśli kwestię skali. Przy ilości obywateli, jaka zamieszkuje Federację Rosyjską, ubytek nawet wielu tysięcy istnień ludzkich przestaje być odczuwalny. Podobnie mało szokujące są długoletnie wyroki więzienia, ponieważ niemal każdy obywatel Rosji ma w rodzinie kogoś, kto spędził za kratami długie lata.

Problematyka dyskryminacji całych narodów mieszkających na terenie dzisiejszej Wspólnoty Niepodległych Państw jest nadzwyczaj skomplikowana i wynika z wielu różnych sprzecznych tendencji. Można wspomnieć o różnych aspektach z zakresu polityki wewnętrznej i zewnętrznej, prowokacji odgórnych i uprzedzeń zwykłych ludzi. Prawdopodobnie Czeczeni nieprędko uzyskają to, czego pragną, ale też nie mam wątpliwości, że trudno przyjdzie się im z tym pogodzić. Wiele docierających do nas informacji bynajmniej nie ma wymowy uspokajającej, ale patrząc na te kwestie z innej strony, muszę stwierdzić, że narzucony siłą system przyniósł Czeczenii pewien rodzaj stabilności politycznej. Gospodarka bardzo powoli, ale jednak się odbudowuje. Jeśli chodzi o terroryzm, to nie liczę na jego szybkie zniknięcie, podobnie jak nie wierze w szybką zmianę polityki wobec Kaukazu i nastawienia Rosjan do Czeczenów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz