Opis bloga

Blog nie powstał w celu przypodobania się komukolwiek, ale też treść w nim zamieszczona nie jest w żaden sposób uwłaczający. Zawiera wiele wpisów i wypowiedzi na różnorakie kwestie, które w jakiś sposób mnie zaintrygowały. Można tutaj znaleźć działy poświęcone felietonistyce, opowiadaniom, wiersze, a także wpisy bezpośrednio odnoszące się do polityki.

niedziela, 14 sierpnia 2011

Linux - Historia wolnego pingwina


Informatyka, a potem związany z nim internet, zawsze miały w sobie swoistego ducha anarchizmu, przełamywania barier i zasad, oraz tworzenia na ich miejsce własnych. Jeśli nie współtworzyły, to wspomagały rozmaite procesy społeczne, kulturowe, ekonomiczne i polityczne. Jednak już u zarania tej ery informatyzacji, powstał ważny problem. Komputery dla swojego działania potrzebowały oprogramowania. W swoich początkach różne komputery posiadały różne systemy operacyjne często niepotrafiące się ze sobą dogadać, a komunikacja pomiędzy komputerami, z których każdy ma część ogółu informacji, jest przecież podstawą internetu.

Kolejny problem pojawił się w 1979 roku. Pewien haker o nazwisku Richard Matthew Stallman, pracujący w Laboratorium Sztucznej Inteligencji Massachusetts Institute of Technology, czyli słynne MIT, dostał w prezencie jedną z pierwszych drukarek laserowych firmy Xerox. Z powodu błędów w oprogramowaniu często się psuła, więc poprosił firmę o kod źródłowy argumentując, że sam ją naprawi. Odpowiedź okazała się być dla niego zupełnie niezrozumiała, bowiem zdecydowano się na utajnienie kodu, licząc na przyszłe profity finansowe. I tak do utopijnego świata wolności wdarły się nowe, nieznane wcześniej siły, komercja i kapitalizm. W reakcji na to jawne pogwałcenie niepisanych zasad, Stallman w dniu 27 września 1983 roku zapowiedział powstanie wolnego oprogramowania GNU, a w 1984 roku zdecydował się na założenie „Fundacji Wolnego Oprogramowania”. Pomimo usilnych starań, prace skończyły się niepowodzeniem. Stworzono co prawda powłokę systemu, biblioteki i całą resztę, ale z powodu niemożności stworzenia jądra systemu w postaci języka poleceń, całość nie spełniała oczekiwań. Przełom nastąpił dopiero w 1991 roku, gdy młody fiński amator programowania Linus Torvalds stworzył takie jądro oparte na systemie Unix. Ochrzczone na cześć twórcy Linux, było pozbawione tej otoczki, w którą już wyposażono GNU. Wokół nowego programu szybko zaczęła się zbierać niewielka społeczność, której podobnie jak Linusowi nie odpowiadały produkty Microsoftu, system DOS, albo Windows. Zasady wolnego oprogramowania zakładały możliwość samodzielnego zmieniania, udoskonalania i dostosowywania do własnych potrzeb wszystkich programów. Jak więc można się spodziewać, wreszcie ktoś wpadł na pomysł połączenia obu wolnych systemów, tworząc w ten sposób system operacyjny o nazwie GNU\Linux, ale zwyczajowo przyjęła się uproszczona nazwa Linux.

Powstał w ten sposób niezależny i posiadający olbrzymie możliwości rozwoju system operacyjny. Więc dlaczego został wyparty przez dużo gorszy produkt niewielkiej firmy, podwykonawcy IBM, z siedzibą w Redmond w stanie Waszyngton, czyniąc przy okazji swojego szefa najbogatszym człowiekiem na świecie? Przyczyn jest kilka, nie wszyscy byli informatykami, a wprowadzane zmiany sprawiały, iż nie wszystkie programy chciały współpracować z komputerami. Szefowie wielkich koncernów i noworysze gardzili czymś, za co nie musieli płacić, traktując go z góry jako gorszego. Sami deweloperzy także niebyli bez winy. Stale wałkując ideologiczne formułki o wolnym oprogramowaniu, odstraszali potencjalnych inwestorów obawiających się wykładać pieniądze na coś, czego nie rozumieli. Dodatkowo dziennikarze rozumiejący z tej całej filozofii mniej więcej tyle samo ogłaszali jej beznadziejność. O kuriozalności tych ocen świadczy fakt, że po samej zmianie nazewnictwa z free software na open sorce ci sami dziennikarze zaczęli nad Linuxem piać z zachwytu. Jednak najważniejszą przyczyną jest wyjątkowo agresywna i nachalna polityka marketingowa Microsoftu. W latach 90-tych przy zakupie komputera standardowo instalowano system Windows, nawet nie informując klientów o jakiejkolwiek alternatywie, która obniżyłaby cenę komputera o kilkaset złotych. Wywołało to standaryzacje w dziedzinie oprogramowania i gier. Najzwyczajniej w świecie nie było sensu wydawać niczego, co nie byłoby kompatybilne z Windowsem. Skutki tego są odczuwalne do dziś, chociażby w tym, że wiele osób trwa przy Windowsie z przyzwyczajenia. Właśnie to okazało się być mieczem obusiecznym. Przechodząc na Vistę, użytkownicy XP nie potrafili się odnaleźć w nowym interfejsie graficznym.

Obecnie panuje mylne przekonanie, że wszystkie komputery na świecie działają właśnie na Windowsie. Niedawne rozszerzanie działalności na inne dziedziny, jak wejście na rynek telefonii komórkowej czy próby przejęcia Yahoo!, były powodowane traceniem rynku i koniecznością odrobienia strat oraz obroną przed przepisami antymonopolowymi. O kłopotach giganta najlepiej świadczy zamiar zwolnienia 5000 pracowników ogłoszony 22 stycznia 2009 roku. Na ten moment Linux jest szeroko używany przez firmy prywatne zajmujące się internetem, a administracja niektórych państw posługuje się tylko tym systemem operacyjnym. Uznanie zyskał w oczach wielu instytucji naukowych i finansowych ze względu na swoją wręcz legendarną stabilność, a u instytucji wywiadowczych, kontrwywiadowczych oraz wojskowych, za bezpieczeństwo, możliwość audytu i łatwość modyfikacji kodu źródłowego. Możemy go spotkać także w odtwarzaczach DVD, tunerach telewizyjnych, serwerach, większości superkomputerów świata itd. Może także łatwo tworzyć wysokiej klasy animacje, dzięki czemu wykorzystują go największe hollywoodzkie studia filmowe, jak DreamWorks, Pixar i Industrial Light & Magic.

Innym mitem jest obwinianie o niską rozwojowość. Nowe wersje niektórych Linuksów np. Ubuntu czy Mint są udostępniane średnio co pół roku. Również oskarżenia o powielanie cudzych rozwiązań nie są do końca uczciwe. Proces ten przebiega w obie strony. Środowiska wolnych programistów istotnie przeszczepiają do systemu rozmaite rozwiązania, lecz wiele rewolucyjnych zmian dokonało się właśnie na gruncie wolnego oprogramowania. Można tu wymienić pulpit 3D, VNC, LiveCD. Ciekawostką jest fakt, że wiele programów przeznaczonych dla Windowsa powstało właśnie na gruncie wolnego oprogramowania.

Jak wspominałem, jest to system darmowy, podobnie jak wiele programów. Instalując go na swoim komputerze, od razu mamy w pełni skonfigurowany system zawierający wszystkie niezbędne sterowniki i programy, umożliwiające pisanie, przeglądanie internetu, oglądanie filmów itd. Jeśli czegoś nam brakuje, możemy to wybrać z listy i ściągnąć z zabezpieczonych serwerów. Tą samą drogą odbywają się aktualizacje systemu i poszczególnych programów. W przypadku Windowsa otrzymujemy system „goły i wesoły”, sami musimy doinstalować sobie programy zabezpieczające i medialne, a na rozwiązanie danego problemu możemy czekać kilka tygodni, miesięcy, albo w ogóle się nie doczekać. W przypadku Linuxa dane rozwiązanie jest dostępne nawet po paru godzinach od wystąpienia problemu. Oznacza to zazwyczaj po prostu jedno kliknięcie i wizytę w kuchni, aby zrobić sobie kawę, ponieważ cały proces zostanie wykonany automatycznie. Owy serwer jest też wadą, gdyż w przypadku zhakowania i zawirusowania, wirus może zostać wysłany nieświadomym użytkownikom jako aktualizacja. Jednak puki co, nie było słychać o żadnych takich przypadkach, ani w ogóle o jakiś większych problemach z wirusami. Mimo to od jakiegoś czasu firmy zajmujące się komercyjnie zabezpieczeniami komputerowymi straszą użytkowników nadciągającą falą wirusów komputerowych.

Argumenty przeciwników Linuxa są najczęściej księżycowe. Słyszałem osobiście opinię, jakoby był brzydki, przeznaczony dla programistów, trudny w obsłudze polegającej na żmudnym wpisywaniu poleceń w okienko, nie posiadał programów odpowiednich do obsługi multimediów, brak gier i inne. Większość tych osób ferujących te hasła prawdopodobnie nigdy się nie zetknęło z tym systemem, tylko o nim słyszało, albo spotkało się z nim lata temu. Design poprawiono już dawno i przechodzi on obecnie następną z kolei ewolucję. Podobnie konsola do wpisywania wierszy poleceń nadal istnienie, ale wiele dystrybucji wprowadza graficzne konfiguratory, więc jego obsługa nie jest już tak skomplikowana, jak kiedyś. Nie licząc programów specjalistycznych, programy windowsowe mają swoje odpowiedniki w Linuxie i działają one równie dobrze. Inna kwestia to gry. Linux posiada gigantyczne możliwości związane z grami, które niestety marnują się na proste zabawy logiczne i karciane. Do niedawna posługując się Linuxem, można było zapomnieć o bardziej wyrafinowanych grach, co było wielką bolączką i główną amunicją w ustach przeciwników tego systemu. Emulatory „PlayOnLinux” i „Wine” zasadniczo rozwiązały ten problem, jednak ich używanie nastręcza wielu problemów, które nie zawsze udaje się rozwiązać. Jednakże to nie zmienia faktu, iż można dzięki nim uruchomić także inne programy rodem z Windowsa. O dziwo zdarza się, że uruchomiona w ten sposób gra działa lepiej niż na właściwym systemie. Ostatnio i na tym polu możemy zaobserwować pozytywne zmiany. Producenci wreszcie zauważyli nowe możliwości i zaczęli wydawać gry przeznaczone pod Linuxa i oznaczone logiem Pingwina. Na razie ich ceny są po prostu nieludzkie, ale najpewniej zaczną powoli opadać.

Nad Windowsem pracuje cały sztab dobrze opłaconych informatyków. Nie brak tam wykładowców akademickich i osób z tytułami profesorskimi. W porównaniu z nimi twórcy Linuxa prezentują się dużo skromniej. Bywa, że są to osoby będące pasjonatami, które jeszcze nawet nie posiadają dowodu osobistego, a jedynie ze względów ambicjonalnych pragną stworzyć sprawnie działający i w pełni funkcjonalny system operacyjny. Tak naprawdę nieważne, który system operacyjny uznamy za lepszy. Richard Stallman i Linus Torvalds udowodnili, że rozproszona i quasi-anarchistyczna społeczność, może wykonać podobną pracę zakończoną konstruktywnym wynikiem, taniej niż cała zbiurokratyzowana machina zwana Microsoftem, która w dodatku potrafi popełnić dziecinnie proste błędy. Programiści linuksowi, z kolei pomimo swojej otwartości na nowe pomysły i idee, też nie są pozbawieni grzechu. Otaczają się otoczką, swojego rodzaju „elitarności”, która często nie jest bezpodstawna, lecz łatwo w ten sposób popaść w pychę, narcyzm, ignorować wady Linuxa i na końcu dziwić się, że osoba zaczynająca swoją przygodę z wolnym oprogramowaniem czegoś nie rozumie. Wychodzą tu na wierzch czysto ludzkie cechy.

Nikt nie wie, ile wydano do tej chwili dystrybucji Linuxa. Na jednym oddechu można wymienić kilkanaście oficjalnych wersji dostępnych do ściągnięcia przez internet: Debian, Mint, Ubuntu, Kubuntu, Fedora, Arch, Mandriva, openSUSE, PLD, Slackware, Knoppix, Gentoo i wiele innych. Są to w pełni skonfigurowane systemy, a także przeznaczone dla programistów, z których część wymaga nawet umiejętności samodzielnego skompilowania jądra. Ktoś kiedyś wyliczył ich 300, ale biorąc pod uwagę, jak wiele osób samowolnie wprowadza w nim daleko idące zmiany, można założyć, że jest ich znacznie więcej. Dobór wersji, jest sprawą indywidualną i zależy od tego, do czego ma służyć. Możemy wybrać czysto konsolową wersję i wpisywać długie wiersze poleceń albo skorzystać z jednego z wielu interfejsów graficznych, z których obecnie są najpowszechniejsze dwa KDE i GNOME. Istnieją wyjątkowo rozwinięte wersje mieszczące się na kilku DVD i dla zwykłych śmiertelników na jednej płycie CD, a nawet na dyskietce. Są też dostępne wersje płatne, ale w ich przypadku można liczyć też na dodatkowe materiały, książki i kanały wsparcia ułatwiające wdrożenie się w świat Linuxa. Wymieniona powyżej mnogość dystrybucji w założeniu miała być plusem. Jednak okazała się być jedną z większych wad. Zasady marketingu mówią, że nie można dawać klientowi zbyt dużego wyboru, ponieważ się pogubi. Lepiej przedstawić dwa trzy rozwiązania i dobrać najbardziej odpowiadające.

Dziś Windows nadal dzierży palnę pierwszeństwa w ilości komputerów z zainstalowanym systemem i to się raczej szybko nie zmieni, lecz nie jest już on ani systemem nowatorskim, ani szczególnie innowacyjnym, a jego siła tkwi w miliardach dolarów wpompowanych w marketing i demagogię. Deweloperów systemów linuksowych rzadko stać na marketing i wiedza o nich rozpowszechnia się kanałami mniej spektakularnymi. Z tego powodu Linux nigdy niestanie się wiodącym systemem operacyjnym. Jednak rozwija się on znacznie szybciej niż Windows. Już dziś Linuxy śmiało konkurują z Windowsem, a jeśli ten trend się utrzyma, to w niedalekiej przyszłości okaże się lepszy od świeżo wydanego produktu firmy Microsoft.

[Nota: jest to przerobiona wersja artykułu opublikowanego w dniu 6 lutego 2010]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz