Opis bloga

Blog nie powstał w celu przypodobania się komukolwiek, ale też treść w nim zamieszczona nie jest w żaden sposób uwłaczający. Zawiera wiele wpisów i wypowiedzi na różnorakie kwestie, które w jakiś sposób mnie zaintrygowały. Można tutaj znaleźć działy poświęcone felietonistyce, opowiadaniom, wiersze, a także wpisy bezpośrednio odnoszące się do polityki.

piątek, 19 sierpnia 2011

Historia nauczycielką



Bardzo często wskazuje się na historie jako swoistą nauczycielkę przypominającą o niebezpiecznych sytuacjach i uczącą wystrzegać się ich w przyszłości. Widać, jesteśmy wyjątkowo mało pojętnymi uczniami, ponieważ stale popełniamy te same błędy i dalej przestrzegamy się wzajemnie, aby nie popełniać ich w przyszłości. Mam tu na myśli nie tylko porównywanie wydarzeń następujących po sobie w przeciągu tysięcy lat, ale także dziesięcioleci i zaledwie kilku lat.

Na przeciągu tysięcy lat możemy wskazać chociażby system niewolniczy, po który sięgano wielokrotnie pomimo jego niskiej efektywności. W czasach Imperium Rzymskiego stosowano go powszechnie w wielu dziedzinach życia, jednak niewolnicy nie mając nic z wypracowanych przez siebie dóbr, nie pracowali zbyt chętnie. Gdy wyczerpano wszystkie dostępne źródła w basenie Morza Śródziemnego, sytuacja zmusiła ich do niewolenia niezhellenizowanych mieszkańców z północy. Nie znali oni łaciny ani obyczajów panujących w Rzymie, więc ich przystosowanie do warunków rzymskich napotykało wiele problemów i mnożyło koszty. Sytuacja ta kumulowała napięcie, które przerodziło się w stale narastający kryzys niewolniczy, którego szczytowym momentem było powstanie Spartakusa w 73 roku p.n.e. Na skutek tych wydarzeń oczywiście nie porzucono niewolnictwa, jednak nie mogło ono istnieć w dotychczasowej formie. Niewolnikom pozwolono na pozyskiwanie dochodu dla samego siebie i systematyczną pracę pozwalającą na wykupienie własnej osoby. Jeszcze przed powstaniem USA imigranci zasilali przede wszystkim północ tego terytorium, na co południe zareagowało brakiem siły roboczej i wykształceniem systemu niewolniczego. Podobnie jak w starożytności niewolnicy nie dysponowali wytworzonymi przez siebie dobrami. Po wojnie secesyjnej z okresu 1861-1865 zniesiono niewolnictwo i zapomniano o zapewnieniu bytu samym niewolników. Ich niedawni właściciele zaczęli odpłatnie wydzielać im małe, nieurodzajne polewka, z których z trudem mogli się utrzymać. Obecnie rozprawianie nad sensem tego zagadnienia wcale nie jest pozbawione sensu. W Europie od lat 90 XX wieku powtórnie odradza się problem niewolnictwa. Niemowa tu jedynie o handlu prostytutkami, lecz także o osobach zamykanych w domach prywatnych, a nawet instytucjach państwowych, gdzie przemocą zmuszane są do pracy bez wynagrodzenia.

Zaskakująco dużo zbieżności do polskiej współczesności zawiera w sobie dwudziestolecie międzywojenne. W obu epokach nastąpił zryw niepodległościowy i upadek wrogiej potęgi trzymającej nad nami hegemonię. Musieliśmy zawalczyć o wolność (powstanie państwa polskiego i walka o granice oraz Solidarność i stan wojenny), co potrafiliśmy zrobić dzięki charyzmie i uporowi wybitnych samouków (Piłsudski i Wałęsa) oraz osób wykształconych. Potem wybrano względnie podobny ustrój tylko po to, aby osłabić pozycję przywódcy ostatnich wydarzeń. Powstały bardzo rozdrobnione parlamenty niezdolne do działania. Kłopoty ekonomiczne zażegnaliśmy dzięki obecności geniusza ekonomii, który uratował naszą gospodarkę i z którym bardzo perfidnie się obeszliśmy, gdy tylko wykonał zadanie i spadła jego popularność (Grabski ratował tak państwo 2 razy, a Balcerowicz może mieć jeszcze okazję). Każdy miał jedyną wizję natychmiastowej naprawy wszystkich bolączek kraju i społeczeństwa oraz nie akceptowali rozwiązań innych ugrupowań, co spowodowało chaos. W obu okresach ugrupowania prawicowe zadeklarowały chęć zmiany ustroju na autorytarny, ale nie podjęły żadnych działań do osiągnięcia tego stanu rzeczy (w dwudziestoleciu to nacjonalista Roman Dmowski znany ze stworzenia „Młodzieży Wszechpolskiej”, obecnie byli to bracia Kaczyńscy afiszujący się z abstrakcyjnym określeniem VI Rzeczpospolitej powstałym jedynie w głowach piarowców).

W czasie II wojny światowej wielki rozgłos zyskały ekstremalne wersje teorii eugenicznych, polegające na fizycznej eliminacji osobników posiadających cechy uznane za niepożądane. Dziś ten tok rozumowania przybrał formę negatywną, często utożsamianą ze spersonifikowanym złem, lecz mało kto zauważa, że jest to podejście, które reprezentowało wielu naukowców i rządów na świecie. W Afryce, Azji i Tasmanii były to nawet elementy sprawowanej polityki kolonialnej, lokalnej i państwowej.

Co chwila nabieramy się na podobne do siebie numery. Mam na myśli wybory. Politycy muszą obiecać coś swoim wyborcom, nawet jeśli doskonale wiedzą, iż ta obietnica jest niemożliwa do spełnienia. Wyborcy są świadomi tej zależności, ale głosują na daną osobę i liczą na to, iż spełni ona ich abstrakcyjnie wyrażone nadzieje. Jednakże gdy nie zostają one spełnione, czują się oszukani i obrażeni na całą klasę polityczną. Podczas kolejnych wyborów ten prosty schemat się powtarza.

Podałem tutaj tylko kilka przykładów, na to jak bardzo nie potrafimy korzystać z historii. W takim razie przyszłość nie może być wiele lepsze niż przeszłość. Zadajmy więc to twierdzenie inaczej. Czy możemy wykorzystać doświadczenia historyczne do stworzenia przyszłości niekoniecznie lepszej, ale stabilniejszej politycznie? Chciałbym odpowiedzieć „Jak najbardziej, w każdym razie przez pewien okres.”, jednak nikt nie jest w stanie przewidzieć wszystkich zdarzeń historycznych wynikających z przemian społecznych (obecny postęp techniczny nie ma precedensu). Przyszłość nie będzie lepsza, ale jako że jest ze swojej natury dynamiczna, będzie inna. To już zależy od decyzji podejmowanych szybko, przypadkowo, w danym interesie i na podstawie niepełnych informacji.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz